Wariant 1
Niedowiarki, czcze umysły
plotą nam rozprawy,
/że na lewym brzegu Wisły
nie ma już Warszawy./bis
Że zdziczała, jak nieswoja,
wszędy chwast i trawy,
że ,,nec locus ubi Troia(1)”
z tej dawnej Warszawy.
Że o los biednego miasta
pełni są obawy,
że pieśnią i mchem porasta
każdy gmach Warszawy.
Ale byłem, sam widziałem,
choć tęskniejsza, łzawa,
/choć nie taka, jaką znałem,
ale jest Warszawa!/bis
Czy w powszedni dzień, czy w święta,
na ulicach wrzawa,
/i choć biedna, choć ściśnięta,
zawsze to Warszawa./bis
Krzepkiej młodzi grono liczne
na każdej zabawie,
a kobiety takie śliczne,
jak zawsze w Warszawie!
Nieraz słyszeć się zdarzyło:
plotkarska, ciekawa,
lecz gdyby plotek nie było,
byłabyż Warszawa?
Jednak z pewnych nieba znaków
sto za jeden stawię:
/za sześć wieków mniej próżniaków
będzie już w Warszawie!/bis [2]
Objaśnienia
(1) – nec locus ubi Troiac – (łac.) ani śladu po Troi
Wariant 2
Niedowiarki, czcze umysły
Pletą nam rozprawy,
/Że na lewym brzegu Wisły
Nie ma już Warszawy/bis
Że zdziczała, jak nie swoja,
Wszędy chwast i trawy,
Że „nec locus ubi Troja”
Z tej dawnej Warszawy
Że o los biednego miasta
Pełni są obawy,
Że pleśnią i mchem porasta
Każden gmach Warszawy.
Ale byłem, sam, widziałem,
Choć tęskniejsza, łzawa,
/Choć nie taka, jak ją znałem,
Ale jest Warszawa!/bis
Wszędy ludno, wszędy tłumnie,
Aż oczom ciekawie,
/I król Zygmunt na kolumnie
Jak dawniej w Warszawie./bis
Nie zgnieciona do ostatka,
Nie Płock to, nie Mława,
Tym mniej Symbirsk albo Wiatka,
Zawsze to Warszawa!
Czy w powszedni dzień, czy w święta
Na ulicach wrzawa,
I choć biedna, choć ściśnięta,
Zawsze to Warszawa!
I choć strudzisz swoją stopę
Do znużenia prawie,
/Zawsze znajdziesz Europę,
Nie Chiny, w Warszawie./bis
Gdzie nie spojrzeć dziś na twarze,
Babuleńki żwawe,
/Staruszkowie gawędziarze
Na całą Warszawę;/bis
Krzepkiej młodzi grono liczne
Na każdej zabawie,
A kobiety takie śliczne,
Jak zawsze w Warszawie!
A poczciważ to natura:
Co krok taniec prawie,
A tak samo rżną mazura
Jak dawniej w Warszawie.
Nieraz słyszeć się zdarzyło:
Plotkarka, ciekawa —
/Lecz gdyby plotek nie było,
Byłażby Warszawa?/bis
Zawsze jak w cenzurowanym
Ktoś siedzi na ławie,
/Wyjdzie jak z łaźni skąpanym
I... cicho w Warszawie./bis
W teatrze stary Żółkowski
Wywołuje brawa,
U nóg ślicznej Modrzejewskiej
Calutka Warszawa.
Gdy Moniuszko lutnię trzyma,
Pod ton jego łzawy
Wzniośle śpiewa Deotyma
Mieszkańcom Warszawy.
Sam sobie nie zdajesz sprawy
I znika obawa,
/Bo mówią: nie ma Warszawy!
A tu jest Warszawa!/bis
Jest dobra, jest niespodlona,
Pracowita, żwawa,
Ucząca i uczona,
Słowem, jest Warszawa.
Czy w powszedni dzień, czy w święta
Na ulicach wrzawa
I choć biedna, choć ściśnięta
Zawsze to Warszawa!
Jednak z pewnych nieba znaków
Sto za jeden stawię:
Za sześć wieków mniej próżniaków
Będzie już w Warszawie.
Szczęść ci Boże dobrym bytem,
Szczęść ci dobrą sławą
/I wytrwaniem w bólu skrytem,
Poczciwa Warszawo./bis [3]