Wariant 1
Smutne oczy, piękne oczy,
smutne usta bez uśmiechu,
widzę co dzień ją z daleka,
stoi w oknie aż do zmierzchu
Anna Maria...
Tylko o niej ciągle myślę
i jednego tylko pragnę ,
żeby chciała choć z daleka,
choć przez chwilę spojrzeć na mnie.
Anna Maria smutną ma twarz,
Anna Maria wciąż patrzy w dal.
Jakże chciałbym ujrzeć kiedyś
swe odbicie w smutnych oczach,
jakże chciałbym móc uwierzyć w to,
że kiedyś mnie pokocha.
Anna Maria smutną ma twarz,
Anna Maria wciąż patrzy w dal.
Lat minionych, dni minionych,
żadne modły już nie cofną,
ten na kogo ciągle czeka,
już nie przyjdzie pod jej okno.
Anna Maria... [2]
Wariant 2
Deine Augen, schöne Augen,
die sind heute ohne ein Lächeln.
Du bist traurig,
sag mir warum
wer nahm dir dein strahlendes Lächeln?
Anna Maria.
Deine Augen wecken Träume
und Gedanken die mich begleiten.
Du ich möchte dich glücklich sehen,
wie kann ich dir Freude bereiten?
Anna Maria,
schließ dich nicht ein.
Graue Augen, schöne Augen,
deine Augen soll `n wieder lachen.
Heut` und morgen sorg` ich dafür
das sie immer leuchten und lachen.
Anna Maria,
schließ dich nicht ein.
Anna Maria
bleib` nicht allein.
Deine Augen sind noch traurig,
sag wo ist dein Lächeln geblieben?
Ich will immer neben dir sein,
dich verwöhnen, dich zärtlich lieben.
Anna Maria,
schließ dich nicht ein.
Anna Maria
bleib` nicht allein.
Anna Maria,
schließ dich nicht ein.
Anna Maria
bleib` nicht allein. [5]
Ależ to było wydarzenie. Festiwal sopocki 1968 r. Na scenie najpopularniejszy wtedy polski zespół,
Czerwone Gitary. Ale nie sam. Towarzyszy mu sześcioro dzieci, może ośmio-dziesięciolatków. Białe podkolanówki, takież bluzeczki i koszule, granatowe spódniczki i krótkie spodenki. Muzycy z obowiązującymi wtedy żabotami pod szyją. Seweryn Krajewski z dwunastostrunową gitarą akustyczną. Te śpiewające dzieci, jak się później okazało „wypożyczone” z jednej z trójmiejskich szkół muzycznych, to był zabieg prekursorski, pojawił się na wiele lat przed tym jak Pink Floyd z chórem dziecięcym wykonali swoją „Another Brick in The Wall”.
Zaczynają najmłodsi, dosyć smętnie, potem sam kompozytor. Wzrok wbity w ziemię, albo ogarniający widownię nic niewidzącym spojrzeniem. Do tego piękny soczysty dźwięk gitary.
W takich okolicznościach Świat dowiedział się o istnieniu Anny Marii, która „smutną ma twarz” i „wciąż patrzy w dal”.
Krzysztof Dzikowski, autor tekstu: Seweryn nigdy przedtem tego nie robił, po prostu przynosił mi muzykę i zostawiał pełną swobodę pisania. Ten jeden, jedyny raz przyszedł z zamówieniem. W tekście miały wystąpić słowa Anna Maria. Widziałem, że nie chce nic więcej na ten temat powiedzieć, a ja dyskrecjonalnie nie pytałem. Zdałem się na przesłanie jakie niosła muzyka i postanowiłem napisać o czekającej kobiecie. Tak jak kobieta czeka na swojego mężczyznę, który wróci z morza, albo z wojny, albo z kopalni. Wie, że grozi mu niebezpieczeństwo, spogląda przez okno, drży z niepokoju. Nie znałem tej konkretnej Anny Marii więc nie mogłem odnieść się bezpośrednio do niej, napisałem więc o tajemniczej, wyczekującej kobiecie.
Seweryn zostawił mnie z tą smutną melodią i wyjechał na koncerty. Kiedy po dwóch dniach wrócił, moja praca była skończona. Pomieszkiwał wtedy u mnie w Warszawie, więc dałem mu tekst, a on od razu wziął gitarę i prześpiewał całość. Nie miał żadnych uwag, zaakceptował mój pomysł i tak zostało.
– Trochę lakoniczna ta twoja opowieść– mówię do Dzikowskiego – zadzwonię do Seweryna może on mi powie coś więcej.
– Nie masz co dzwonić, on w ogóle nie chce rozmawiać z dziennikarzami, a już o „Annie Marii”, w ogóle.
A jednak spróbowałem. Przez kilka lat mieszkał w sąsiedniej miejscowości, nie znałem go zbyt dobrze, ale spotykaliśmy się u wspólnych znajomych. Był miły, sympatyczny, bardzo dowcipny. Niestety Krzysztof Dzikowski miał rację. Usłyszałem więc, że trzeba patrzeć w przyszłość, a na moje no to chociaż o „Annie Marii, powiało z telefonu takim chłodem, że musiałem odsunąć słuchawkę, aby nie odmrozić ucha.
Jakieś informacje o tej tajemniczej dziewczynie jednak miałem. W książce „To właśnie my” znajdujemy takie słowa: Pytany po festiwalu sopockim kto jest adresatem (bohaterem) tej piosenki Seweryn Krajewski unikał odpowiedzi. Teraz mówi „Napisałem i śpiewałem ten utwór dla mojej dziewczyny z Non’Stopu, nie spodziewałem się, że dostąpi on takiej popularności.
Nie była to jednak taka zwykła dziewczyna i zwykłe uczucie.
Marek Gaszyński, dotarł do wywiadu, którego kompozytor udzielił w 1996 r. polonijnemu „Dziennikowi Związkowemu”, czytamy w nim: Utwór ten miał dla mnie szczególne znaczenie – chociaż nie o wszystkim chciałbym mówić, nawet dzisiaj. Jest pewna sfera wspomnień, która powinna zostać bardzo prywatna. Jasne, że chodziło o dziewczynę, która musiała wyjechać z Polski już na zawsze. I dla niej i dla mnie był to wówczas dramat. To była pierwsza miłość, piękna, czysta, niepowtarzalna.
Oczywiście tysiące dziewcząt marzyły, żeby czekać na pięknego Seweryna. Tajemnicza postać Anny Marii, pojawiała się więc w licznych plotkach. A to, że bohaterką piosenki jest jakaś kobieta „lekkich obyczajów”, a to, że spikerka katowickiej telewizji, a to, że napisał ją dla chorej na białaczkę siostry. No bzdura na bzdurze.
Okazuje się wszakże, że jest więcej osób „pokrzywdzonych” przez wyjazd Anny Marii. Janusz Głowacki w swoim zbiorku „Z głowy” opisuje taką historyjkę: Chwilę przedtem, a może trochę później, rzuciła mnie prześliczna modelka Anna Maria, o której i dla której napisano piosenkę „Anna Maria smutną ma twarz”, a chóry dziecięce śpiewały ją na festiwalu w Sopocie. Otóż Anna Maria w samym rozkwicie naszej miłości otrzymała zaproszenie do modelowania w Mediolanie. I świetnie pamiętam wzruszającą jak w filmie „Casablanca” scenę naszego pożegnania na lotnisku. – Ty, Anno Mario, już do mnie nie wrócisz – mówiłem przez łzy. – Wyjdziesz tam za mąż. A ona pocieszała mnie: – Nie martw się, ukochany. Kto by tam chciał się ze mną ożenić? Wszyscy mnie przelecą i wrócę do ciebie. Nie wróciła.
A może to chodziło o inną Annę Marię[3]?