Boże i Królu, jakież Twoje trony! —
Jakież ozdoby, jakie masz korony: —
Szopka i żłóbek i nikczemne siano, —
Wszystkie dostatki które Ci tu dano.
Gdzież się zostały szaty purpurowe, —
Gdzie są szkarłaty, gdzie tkania perłowe? —
Mizerne siano! O jak ostra, trawa! —
Czemu się miększą pościółką nie stawa.
Wynijdźcie wszyscy, co wygód pragniecie, —
Patrzcie jak w nędzy leży Boskie Dziecię, —
Jako pogardza świata dostatkami, —
Jako naucza gardzić rozkoszami.
Boże, coś zstąpił z niebios wysokości, —
Nie pragniem bogactw, trzymaj nas w mierności. —
Wolimy cnoty nad bogate mienie, —
Przy którem trudno otrzymać zbawienie.
Twoja to laska i upodobanie, —
Za skarb na świecie największy nam stanie. —
O nią prosimy, i onej pragniemy, —
Bo z nią szczęśliwość wieczną osiągniemy. [1]