Mijają dni, miesiące, mija rok.
Prawdziwe życie mija nas o krok.
I z tym nam dobrze jest i nie jest
i niby nic nie dzieje się.
Świat nam nie wadzi, lecz przez cały czas
coś się gromadzi, coś dojrzewa w nas,
co było ledwie nutką rzewną,
zmienia się w pewność tego, że —
Do zakochania jeden krok,
jeden jedyny krok, nie więcej,
do zakochania jeden krok,
trzeba go zrobić jak najprędzej.
Dopóki się zapala wzrok,
dopóki się splatają ręce,
dopóki kusi nocy mrok,
do zakochania jeden krok,
do zakochania jeden krok.
A potem znowu codzienności kurz.
I zakochanie też za tobą już
i tylko jedno masz ze świata —
niezmienną pewność własnych wad.
A potem braku zdarzeń znów masz dość.
I znów się zamiast marzeń zjawia ktoś:
Ma imię, adres, kolor włosów
i już nie sposób oprzeć się —
Do zakochania jeden krok... [2], [3]
Podczas swojego benefisu w Teatrze STU
Wojciech Młynarski opowiedział anegdotę o tym, jak stracił okazję do gigantycznych tantiem. Otóż przyszedł do niego kompozytor z uprzejmą prośbą o napisanie tekstu, a on wysłał go do kolegi. Po czym piosenka stała się Radiową Piosenką Roku, wygrała Opole, Sopot i konkurs na przebój trzydziestolecia powojennego. A było tak:
W 1971 r.
Antoni Kopff od roku mieszkał w Warszawie. Przeniósł się z Rzeszowa, po jak twierdzi, klęsce swojego zespołu Respekt, który miał być polską odpowiedzią na amerykańskich Blood Sweat and Tears. Mieszkał, to zresztą za dużo powiedziane, egzystował w kilkumetrowej kawalerce na poddaszu, bez ciepłej wody i możliwości wstawienia pianina. Komponował w dziwaczny sposób. Kładł dłonie na blacie stołu jak na klawiaturze i palcami wystukiwał melodię. Miał na tyle muzycznej wyobraźni, żeby „usłyszeć” to co w ten sposób „gra”. Było lato i w duchocie owego poddasza wystukał coś co mogło odmienić, i zresztą odmieniło, jego los. Zapisał melodię, ułożył tak zwaną „rybkę” czyli zlepek dowolnych słów oddających rytm utworu i udał się do Wojciecha Młynarskiego w sprawie tekstu. Był trochę ośmielony, bo właśnie jako nowy kierownik grupy
Partita, nagrał z zespołem piosenkę ze słowami Mistrza zatytułowaną „Co wy o nas wiecie chłopcy?” A tu Młynarski mówi „nie” i odsyła do kolegi. Kolegą okazał się być
Andrzej Bianusz. Ten zamówienie i „rybkę” przyjął i napisał tekst z którego Kopff nie bardzo był zadowolony. „Do zakochania”, mówił, to jakiś zwrot, którego wtedy w ogóle się nie używało, pachniał taką udawaną staropolszczyzną. Ale nie bardzo mogłem wybrzydzać, tym bardziej, że rekomendował mnie Młynarski.
Wkrótce potem Partita ruszył w trasę po południowej Polsce. W Mielcu występowała z
Andrzejem Dąbrowskim, a ten występował ze swoim ówczesnym przebojem
„Przygoda z Marią”. Kopff ośmielony po raz drugi w naszej historii, spytał:
– Panie Andrzeju, mam tu taką piosenkę, nie nagrałby jej pan?
– Nagrałbym – padła odpowiedź.
Wtedy wiedziałem tylko jak się wchodzi, do radia na Myśliwieckiej i, że jest tam redaktor Jan Borkowski, wielki miłośnik jazzu, wspominał Kopff. Dotarłem do niego, powołałem się na moją współpracę ze
Zbigniewem Namysłowskim, powiedziałem, że mam tu piosenkę, którą chce nagrać Andrzej Dąbrowski, też w końcu jazzman, skrzętnie ukrywając fakt, że to kawałek dalece niejazzowy. Dostaliśmy trzy godziny studia. Szybko napisałem aranżację, taką trochę w stylu Toma Jonesa. Dąbrowski grał na bębnach,
Tomek Jaśkiewicz z
Akwarel na gitarze, ja na fortepianie, chłopcy z dawnego
Respektu jako sekcja dęta, chórek, żeńska część Partity
Ala Majewska,
Ania Pietrzak i
Agata Dowhań. Po tych trzech godzinach piosenka była nagrana i zgrana, gotowa do emisji.
Jest Sylwester 1971 r. W chłodzie swojego poddasza Antoni Kopff słucha audycji „Radiowa Piosenka Roku”. Może chociaż pod koniec pierwszej dziesiątki zmieści się moja piosenka – myśli. Nadano utwór z ósmej pozycji, nic. Piątą – nic. Drugą – no cóż nie udało się.
Udało i to bardzo. „Do zakochania jeden krok” została piosenką roku!. No i stała się wielkim przebojem. A jej kompozytor rozchwytywanym twórcą. Pisał dużo, jak sam mówi, to były na ogół kopie, lub mutacje „Do zakochania jeden krok”. Byłem tym już naprawdę zmęczony, a tu pewnego dnia zadzwonił z telewizji Mariusz Walter z prośbą o skomponowanie sygnału do nowej audycji zatytułowanej „Wszystko za wszystko”. Termin był krótki, a ja nie miałem jakiegoś oryginalnego pomysłu i przepisałem nuty „Do zakochania jeden krok” od tyłu. Tak, to miał być taki żart, a zrobił się z tego kolejny przebój.
Doczekała się piosenka „Do zakochania jeden krok” dziesiątków wersji. Śpiewali ją NRD-owski gwiazdor Frank Schoebell i Bobby Vinton. Pastiszową wersję
„Do odsiedzenia jeden rok” nagrał
Andrzej Rosiewicz. W reklamach zmieniano jej tekst na „do zamieszkania jeden krok”, albo „do zaczytania jeden krok”. No i mamy też zaskakującą, rockową wersję
Pawła Kukiza wykorzystaną w filmie pt. „Billboard”[4].