Tytuł Hej, tam w karczmie Bartosz Głowacki Hej, tam w karczmie za stołem Autor słów Ehrenberg Gustaw
Autor muzyki Korytyński Albin [1], [3]
Kapliński Julian [2]
Melodia utworu Grzmią pod Stoczkiem armaty [3] Data powstania 1830 Tekst utworu powstał prawdopodobnie po 1830 r. | 321Wariant:Tekst utworu Wariant 1 Hej, tam w karczmie za stołem, siadł przy dzbanie Jan stary, otoczyli go kołem on tak mówił do wiary: Już mówiłem wam nieraz, że dziś zuchów jest mało; Wiara bracia, źle teraz, dawniej lepiej bywało. Za mych czasów to słynął kum Bartłomiej Głowacki, Od Moskali on zginął, oj to Krakus był gracki! Bo czy w karczmie, czy w domu, czy to taniec, wesele, Nie dał bruździć nikomu, wszędzie sam był na czele. Gdy na wojnę zwołali wiarę z naszych powiatów, Myśmy bili Moskali bez pomocy magnatów, Po szeregach jaśniały ferezyje, czapeczki, Do każdego się śmiały, kieby łanie dzieweczki. A Bartosz nad wszystkimi jaśniał jako dąb wspaniały. Bo w krakowskiej też ziemi nikt nie dorósł mu chwały! Raz pamiętam, z wieczora w Racławicach stojewa: Wtem coś błyśnie zza bora, i Moskali widziewa. Gdy Kościuszko ich zoczył, kazał bębnić na bitwę; Wtem Głowacki poskoczył a miał kosę jak brzytwę Hań za borem armaty broni oddział kozacki, Poczekajta, psubraty! krzyknął Bartosz Głowacki. Jak wziął machać, wywijać, my też obces na wrogi, Dalej rąbać, zabijać, aż Moskale het w nogi! I przez rowy, przepaście uciekali jak wściekli; Myśmy armat dwanaście do Kościuszki przywlekli. Gdy się zeszli wodzowie, Bartka szczerze witali, I pili jego zdrowie, i serdecznie ściskali. Ja mówiłem wam nieraz, że dziś zuchów już mało; Wiara bracia, źle teraz, dawniej lepiej bywało. [1], [4] Wariant 2 Hej, tam w karczmie za stołem Siadł przy dzbanie Jan stary. Otoczyli go kołem, On tak mówił do wiary: Ja mówiłem wam nieraz, Że dziś zuchów już mało, Wiara, bracia, źle teraz, Dawniej lepiej bywało. Za mych czasów to słynął Kum Bartłomiej Głowacki: Od Moskali on zginął, — Oj, to Krakus był gracki! Bo czy w karczmie, czy w domu, Czy to taniec, wesele, Nie dał bruździć nikomu, Wszędzie sam był na czele. Jak na wroga zwołali Wiarę z naszych powiatów, Myśmy bili Moskali Bez pomocy magnatów. Po szeregach jaśniały Kierezyje, czapeczki, Do każdego się śmiały Kieby łanie, dzieweczki. A Bartos nad wszystkimi Jaśniał jak dąb wspaniały, Bo w krakowskiej też ziemi Nikt nie dorósł mu chwały! Raz pamiętam z wieczora W Racławicach stoimy, — Wtem coś miga zza bora I Moskali widzimy. Jak Kościuszko ich zoczył, Kazał bębnić na bitwę, — Wtem Głowacki poskoczył, A miał kosę, jak brzytwę. Hań za borem armaty Bronił oddział kozacki, — „Poczekajcie, psubraty!” Krzyknął Bartos Głowacki. Jak wziął machać, wywijać, — My też obces na wrogi, — Dalej ranić, zabijać, Aż Moskale het w nogi! Het, przez pola, przepaście Uciekali, jak wściekli, — Myśmy armat dwanaście Do Kościuszki przywlekli. Jak się zeszli wodzowie, Bartosa przywitali I pili jego zdrowie I serdecznie ściskali. Ja mówiłem wam nieraz, Że dziś zuchów jest mało, — Wiara, bracia, źle teraz, Dawniej lepiej bywało! — Gdy to wyrzekł Jan stary, Zapał w oczach mu błysnął, Wspomniał sobie wiek jary, Starą kosę uścisnął... Młodzież kubki nalała, Wychyliła je duszkiem, — Oto zuchy! — Krzyczała — Nasz Głowacki z Kościuszkiem! [2], [3] Wariant 3 Hej tam w karczmie za stołem siadł przy dzbanie Jan stary, otoczyli go kołem, on tak prawił do wiary: „Ja mawiałem wam nieraz, że dziś zuchów już mało, wiara bracia, źle teraz, dawniej lepiej bywało. Za mych czasów to słynął kum Bartłomiej Głowacki, od Moskala on zginął — z niego chłopak był chwacki. Bo czy w karczmie, czy w domu, czy to taniec, wesele, nie dał bruździć nikomu, wszędzie sam byt na czele. Jak na wroga zwołali wiarę z naszych powiatów, myśmy bili Moskali bez pomocy magnatów. Po szeregach jaśniały kierezyje, czapeczki, do każdego się śmiały kieby łanie — dzieweczki. A Bartosz nad wszystkimi jaśniał, jak dąb wspaniały, bo z krakowskiej tej ziemi nikt nie dorósł mu chwały. Raz pamiętam z wieczora w Racławicach stoiewa; coś się czerni zza bora i Moskali widziewa. Kiej Kościuszko ich zoczył, kazał trąbić na bitwę. Wtem Głowacki wyskoczył, a miał kosę jak brzytwę. Hań za borem harmaty bronił oddział kozacki: ‘Poczekajta, psubraty’ krzyknął Bartosz Głowacki. Kiej wziął machać, wywijać, my też obces na wrogi. Dalej ranić, zabijać, aż Moskale het, w nogi. I przez rowy, przepaście uciekali jak wściekli: myśmy harmat dwanaście do Kościuszki przywlekli. Jak się zeszli wodzowie, to Bartosza witali, pili jego też zdrowie i serdecznie ściskali. Ja mawiałem wam nieraz, że dziś zuchów już mało, wiara bracia, źle teraz, dawniej lepiej bywało”. Gdy to wyrzekł Jan stary, zapał w oczach mu błysnął, wspomniał sobie zuch jary, starą kosę uścisnął. Młodzież kubki nalała, wychyliła je duszkiem. „Niechaj żyje — krzyczała — nasz Głowacki z Kościuszkiem”. [5] Informacje dodatkowe | |