Nikt nie wie, skąd
Ten dziwny prąd
Co teraz pośród ludzi
Budzi się
I tętnem krwi
W ich żyłach drży
I jakąś mocą tchnie
Idzie wiosna ze snu wszystko wstaje
Pełne ławki, parki i tramwaje
Warszawa w słońcu się uśmiecha
I w sercu budzi jakieś echa
Idzie Wiosna brzmią już ptasząt chóry
Szemrzą liście róż i bzów
Że od Tatr ciepły wiatr rozegna chmury
I że dobrze będzie znów
Tysiące dam
Ma „sam na sam”
Miłosne szepty w parku
Słychać wciąż
„On” szepce, że
Dopełnić chce
To, co zaniedbał mąż
Idzie wiosna ze snu wszystko wstaje
Pełne ławki, parki i tramwaje
Warszawa w słońcu się uśmiecha
I w sercu budzi jakieś echa
Idzie Wiosna brzmią już ptasząt chóry
Szemrzą liście róż i bzów
Że od Tatr ciepły wiatr rozegna chmury
I że dobrze będzie znów [1]
Utwór to slow-fox, finał z rewii „Idzie wiosna” w teatrze „Wesoły Wieczór”[1].