Ponad drogą Irpień płynie,
Za kpieniem wał wzniesiony,
A za wałem oko ginie
I Kijowskie słychać dzwony.
Hej, jak wał tam, jak mogiła,
Jak się ciągną tamte lasy,
Polska niegdyś słupy biła,
Lepsze były tamte czasy.
Wówczas była cześć i sława,
Każdy stary człek to powie;
Hetmańszczyzna miała prawa,
A król polski żył w Krakowie.
Bogdaj przepadł, kto lud mnogi
Oddał Moskwie za pstre kwitki;
Gdzie krzyż dawniej, dziś ostrogi,
A z więźniami mkną kibitki.
Dziś tu jadąc Moskal śpiewa,
Za nim ciągnie lud nawałem,
Pędząc jeńców do Kijowa
I wstrzymali się za wałem.
A z Kijowa jedzie pani
I spojrzała i pobladła:
„Ach, to nasi, pokonani!” —
Zawołała i wysiadła.
„Cóż ja, biedna, pocznę z wami?
O mój Boże, Boże miły,
Wykupiłabym was łzami,
Gdyby moje łzy płaciły!”
„Nie płacz pani! — Jeniec rzecze —
Chociaż my tu dziś w niewoli,
Wrócą jeszcze polskie miecze
I dożyjem lepszej doli!
Jak nas trzystu, chciej zapytać,
Wszyscy ranni do jednego,
Bo Polaka wolno schwytać
Tylko na wpół umarłego.
A kto wszystko za kraj stracił,
Kto Ojczyźnie służył szczerze,
Ten spokojny i w Sybirze,
Bo część długu już odpłacił!” [1], [2], [3]
Utwór pochodzi ze zbioru Pieśni Janusza[1].