Lubię ten smutek,
który przyczyny nie ma,
ale się snuje za mną wszędzie
niby cień cienia,
na pozór bez znaczenia,
zanim w piosenkę się zamieni.
Wszystko to, co ulotne, nienazwane:
nagły dreszcz, okruch zdarzeń i oka mgnienie —
zbieram i chowam gdzieś w kieszeni serca,
by ocalić, zapamiętać.
Jest takie szczęście,
które się znikąd bierze,
po prostu jest — jak powietrze,
nigdy nie pytam,
czy jutro też tu będzie,
tylko je wdycham — tak jak tlen.
Wszystko to, co przemija nieuchronnie:
strzępy snów, magię i urodę chwili…
Zbieram i chowam gdzieś w kieszeni serca,
by najpiękniej, zapamiętać.
Lubię ten smutek,
który przyczyny nie ma,
ale wciąż każe za czymś tęsknić,
bo gdy się zjawia,
gdy dam mu dojść do słowa,
czasem w poezję się… zamienia [2]