Napisz, proszę, chociaż krótki list,
choć tak krótki jak noc,
nie odmówisz chyba tego mi
i obiecasz mi to.
Napisz, proszę, chociaż kilka słów,
będę tęsknić od dziś,
nie przyrzekaj, że przyjedziesz znów,
proszę tylko o list.
Jutro spojrzę na kwiaty,
które dałeś mi dziś,
powiem sobie i światu,
zakochani to my.
Napisz, proszę, kilka zwykłych słów,
o miłości nie pisz nic,
każde słowo zmienię w bukiet róż,
gdy przeczytam twój list.
Jutro spojrzę na kwiaty,
które dałeś mi dziś,
powiem sobie i światu,
zakochani to my, zakochani to my. [2]
To była zima. Bardzo ostra, bardzo śnieżna i mroźna – zaczyna Andrzej Jastrzębiec-Kozłowski. Dziś w dobie Internetu, telefonii komórkowej, taksówek na żądanie, wydaje się to niemożliwe, ale wtedy na jakiś czas straciłem kontakt, ze swoją dziewczyną. Chociaż dzieląca nas odległość była niewielka, aura rozłączyła nas na jakiś czas. Tęskniłem, stąd może pierwsze słowa piosenki, nad którą wtedy pracowałem ułożyły mi się w to „napisz proszę, chociaż krótki list”. Ta prośba była tak „błagalna”, że potem, kiedy utwór stał się przebojem, często w radio zapowiadano go jako, „Napisz do mnie chociaż krótki list”. Niestety nie napisała.
Żeby dokładniej zrozumieć dzisiejszą historię musimy znaleźć się w 1968 r. Właśnie kończył działalność zespół
Polanie. To była pierwsza polska supergrupa, złożona z byłych muzyków
Niebiesko i
Czerwono-Czarnych. Jej perkusista
Andrzej Nebeski, nie chciał jednak tak łatwo odłożyć pałeczek. Wkrótce powołał ekipę występująca pod szyldem Nowi Polanie, kiedy nie chwyciło, zmienił nazwę na
Grupa 0!, a ta pod wpływem plebiscytu telewidzów, zyskała sławę jako ABC. Jej pierwszym solistą został
Wojciech Skowroński, były członek (to będzie ważne dla dalszego ciągu naszej opowieści) zespołu o dziwnie dziś brzmiącej nazwie
Drumlersi.
Ponieważ ostre rhytm and bluesowe granie, jakie proponowali Polanie i Nowi Polanie nagle straciło słuchaczy, postanowiono, nieco złagodzić brzmienie, najlepiej poprzez zaangażowanie śpiewającej dziewczyny. A jeszcze lepiej dziewczyny i śpiewającej i atrakcyjnej. Jak twierdzi Andrzej Mikołajczyk, organista zespołu, znaleziono ją w jakimś kabarecie w Olsztynie. Może i tak, choć i nie bez znaczenia był fakt, że wokalistka owa występowała przez jakiś czas z Drumlersami i znał ją Wojtek Skowroński. W każdym razie w ten sposób
Halina Frąckowiak, bo o niej piszę, została solistką Grupy ABC.
Teraz trzeba było zadbać o odpowiedni repertuar. Pomyślałem o tym, żeby dla niej coś napisać – mówi Andrzej Mikołajczak. Współpracowaliśmy wtedy z
Markiem Gaszyńskim, który pisał dla nas teksty, ale chyba goniły nas terminy, a on się „nie wyrabiał” stąd poprosił o pomoc Andrzeja.
I znów Jastrzębiec-Kozłowski: Według mojej pamięci, najpierw powstał tekst. To zawołanie „napisz proszę” stało się takim szlagwortem, że Andrzej postanowił iż piosenka będzie się zaczynać od… refrenu. Czyli od tych słów. I może w tym należałoby dopatrywać się sukcesu jego kompozycji. Od zaatakowania słuchacza, tym co najbardziej porywające. Tak więc dałem mu ten refren, on opatrzył go muzyką, a potem dodał parlando i całą resztę.
Opowiadał mi
Wojtek Gąssowski, także solista Grupy ABC, że owo parlando („jutro spojrzę na kwiaty”) to był popisowy numer Andrzeja Nebeskiego, który podczas koncertów „dawał” drugi głos. Wróćmy jednak do kompozytora, który mówi tak: ostateczny kształt, przybrała ta piosenka na próbach. To był taki czas, że dobrze było trochę udziwniać. No i z
Alkiem Michalskim i
Zbyszkiem Karwackim (saksofoniści ABC – przyp. red.) wymyśliliśmy tę zaskakującą i zupełnie z innej bajki niby-polkę. Tak, zmieniała rytm utworu, zatrzymywała pląsy tańczących, ale myśmy potraktowali ten fragment, troszkę jako żart, troszkę jako pastisz, a każdym razie się przyjęła.
Nie da się ukryć, że mocne saksofonowe brzmienie, zestawione z głosem Halinki, robiło wrażenie i zapadało w pamięć słuchaczy. No więc natarczywa (na życzenie słuchaczy) obecność na antenie, wygrana w plebiscycie na Radiową Piosenkę Miesiąca (kilkakrotnie). Ba, decydenci z Polskich Nagrań, na tyle byli przekonani, że i piosenka i grupa mogą być towarem eksportowym, że zdecydowali nagrać i wydać na „czwórce” wersję angielskojęzyczną (pod tytułem „Write a Letter”) Być może potem to przekonanie ich opuściło, bo mimo wielkiego sukcesu, piosenka nawet po polsku, nie została umieszczona na pierwszym i jedynym albumie zespołu. Za to dokręcono coś w rodzaju teledysku. Czarno-biały filmik, na którym „ludzie listy piszą” a listonosze je doręczają. Film marny, ale przecież to nie zaszkodziło piosence, która doczekała się wersji czeskiej, niemieckiej (enerdowskiej), a ostatnio także hip-hopowej, Szkoda tylko, że bez rasowych saksofonów. Może to i lepiej, dzięki temu wersja Haliny Frąckowiak jest i będzie nie zagrożona. I w dalszym ciągu uchodzi za jej pierwszy wielki przebój[3].