Gdzieś na samej górze Bogowie i figury
W dole pracują robotnicy — wyrobnicy
Głośno grają organy — fortepiany
Głoszą wszem i wobec — „idą zmiany”
Z góry trochę spalin, dymu z kominów
W dole gdzieniegdzie zaśpiewają ptaki
Głośno grają fabryczne maszyny
Regularnym rytmem zazębiają tryby
Ulice milczą, nic nie mówią
Milczą, milczą — jednak widzą
Ulice milczą, nic nie mówią
Milczą...
Nic się nie opłaca, można jedynie marzyć
O normalnym życiu, w oczach brak wiary
Każdy cicho siedzi w szarym kącie
Nieważne kto rządzi, byle były pieniądze
Gdzieś na samej górze budują by burzyć
W dole posłuszeństwo, brak jedności
Młodzi protestują w piwnicach, garażach
Ale tego krzyku nikt nie zauważa
Ulice milczą, nic nie mówią
Milczą milczą — jednak widzą
Ulice milczą, nic nie mówią
Milczą — nienawidzą...
Milczą milczą — w imię spokoju
Milczą milczą — bo się boją...
Milczą milczą — w imię spokoju
Milczą... Bo się boją... [2]