87654321Wariant:Tekst utworu Wariant 1 Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej Do Ciebie Panie zanosimy głos. Skarga to straszna, jęk to ostatni Od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, Sterczy ku Tobie błagalna dłoń. Ileż to razy Tyś nas nie smagał, A my nie zmyci ze świeżych ran, Znowu wołamy: „On się przebłagał, Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!” I znów powstajemy w ufności szczersi, A za Twą wolą zgniata nas wróg, I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi: „A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg!”. I patrzymy w niebo, czy z jego szczytu Sto słońc nie spadnie wrogom na znak? Cicho i cicho... pośród błękitu, Jak dawniej buja swobodny ptak. Owóż w zwątpienia strasznej rozterce, Nim naszą wiarę ocucimy znów, Bluźnią ci usta, choć płacze serce, Sądź nas po sercu, nie według słów! O, Panie! Panie! Ze zgrozą świata! Okropne dzieje przyniósł nam czas; Syn zabił ojca, brat zabił brata, Mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ o Panie! Oni niewinni, Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, Inni szatani byli tam czynni, O, karaj rękę, nie ślepy miecz! Patrz, my w nieszczęściu zawsze jednacy, Na Twoje łono do Twoich gwiazd, Modlitwą płyniemy, jak letni ptacy, Co lecą spocząć wśród własnych gniazd. Osłoń, nas osłoń, Ojcowską dłonią, Daj nam widzenie przyszłych Twych łask; Niech kwiat męczeński uśpi nas wonią, Niech nas męczeński otoczy blask! I z archaniołem Twoim na czele Pójdziemy wszyscy na krwawy bój, I na drgającym szatana ciele Zatkniemy sztandar zwycięski Twój! Zbłąkanym braciom otworzymy serca Winę ich zmyje wolności chrzest; W ten czas usłyszy podły bluźnierca Odpowiedź naszą: „Bóg był i jest!” [1], [5], [12], [13] Wariant 2 Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej, Do Ciebie Panie bije ten głos, Skarga to straszna, jęk to ostatni, Od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń. Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, Sterczy ku Tobie błagalna dłoń. Ileż to razy Tyś nas nie smagał, A my nie zmyci ze świeżych ran, Znowu wołamy: — On się przebłagał, Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan! I znów powstajemy w ufności szczersi, A za Twą wolą zgniata nas wróg. I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi: — A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg? I patrzymy w niebo, czy z jego szczytu Sto słońc nie spadnie wrogom na znak; Cicho… i cicho pośród błękitu, Jak dawniej buja swobodny ptak. Owóż w zwątpienia strasznej rozterce, Nim naszą wiarę ocucimy znów, Bluźnią ci usta, choć płacze serce — Sądź nas po sercu, nie według słów! O, Panie, Panie! Ze zgrozą świata! Okropne dzieje przyniósł nam czas: Syn zabił ojca, brat zabił brata, Mnóstwo Kainów jest pośród nas! Ależ, o Panie, oni niewinni, Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, Inni szatani byli tam czynni! O, rękę karaj, nie ślepy miecz! Patrz, my w nieszczęściu zawsze jednacy, Na Twoje łono do Twoich gwiazd, Modlitwą płyniem, jak senni ptacy, Co lecą spocząć wśród własnych gniazd. Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią, Daj nam widzenie przyszłych Twych łask, Niech kwiat męczeński uśpi nas wonią, Niech nas męczeński otoczy blask! I z archaniołem Twoim na czele Pójdziemy potem na wielki bój I na drgającym szatana ciele Zatkniemy sztandar zwycięski Twój! Zbłąkanym braciom otworzymy serca Winę ich zmyje wolności chrzest; W ten czas usłyszy podły bluźnierca Odpowiedź naszą: — Bóg był i jest! [2], [4], [9], [10], [15] Wariant 3 Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej, Do Ciebie Panie bije ten głos. Skarga to straszna, jęk to ostatni, Od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń, Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, Sterczy ku Tobie błagalna dłoń. Wieleż to razy Tyś nas nie smagał, A my nie zmyci ze świeżych ran, Znowu wołamy : „On się przebłagał”, „Bo on nasz Zbawca, bo On nasz Pan.” I znów powstajem ufnością szczersi I znów brutalnie zgniata nas wróg I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi, A gdzież Twój Zbawca, a gdzież Twój Bóg? I patrzym w niebo, czy z jego szczytu Sto słońc nie spadnie wrogom na znak. Cicho i cicho... pośród błękitu, Jak dawniej buja swobodny ptak. Owóż w zwątpienia strasznej rozterce, Nim naszą wiarę obudzim znów, Bluźnią ci usta, choć płacze serce. Sądź nas po sercu, nie według słów! O Panie! Panie! Ze zgrozą świata Okrutne dzieje przyniósł nam czas: Syn zabił matkę, brat zabił brata, Mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ, o Panie, oni niewinni, Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, Inni szatani byli tu czynni. O! Rękę karaj — nie ślepy miecz! Patrz! My w nieszczęściach zawsze jednacy. Na Twoje łono, do Twoich gwiazd — Modlitwą płyniem, jak senni ptacy Co lecą spocząć wśród własnych gniazd. Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią, Daj nam widzenie Twych przyszłych łask! Niech kwiat męczeństwa uśpi nas wonią! Niech nas męczeństwa otoczy blask! I z archaniołem Twoim na czele Pójdziemy wszyscy na straszny bój. I na drgającem szatana ciele Zatkniemy sztandar zwycięski Twój. Zbłąkanym braciom otworzym serca, Winę ich zmyje wolności chrzest, Wtedy usłyszy podły bluźnierca Odpowiedź naszą: Bóg był i jest! [3], [11] Wariant 4 Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej do Ciebie Panie zanosimy głos, skarga to straszna, jęk to ostatni, od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń, wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, sterczy ku Tobie błagalna dłoń. Ileż to razy Tyś nas nie smagał, a my ze świeżych nie zmyci ran znowu wołamy: ,,On się przebłagał, bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!” I znów powstajem w ufności szczersi, a za Twą wolą zgniata nas wróg i śmiech nam rzuca jak głaz na piersi: „A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?” I patrzym w niebo, czy też ze szczytu sto słońc nie spadnie wrogom na znak? Cicho i cicho pośród błękitu, jak dawniej buja swobodny ptak. Owóż w zwątpienia strasznej rozterce nim naszą wiarę ocucim znów, bluźnią Ci usta, choć płacze serce, sądź nas po sercu, nie podług słów! O Panie, Panie, ze zgrozą świata okropne dzieje przyniósł nam czas, syn zabił matkę, brat zabił brata, mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ, o Panie, oni niewinni, choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, inni szatani byli tam czynni, o, rękę karaj, nie ślepy miecz! I z archaniołem Twoim na czele pójdziemy potem na wielki bój, i na drgającym szatana ciele zatkniemy sztandar zwycięski Twój! Dla błędnych braci otworzym serca, winę ich zmyje wolności chrzest, wtenczas usłyszy podły bluźnierca naszą odpowiedź: „Bóg był i jest!” [6] Wariant 5 Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej do Ciebie, Panie, bije ten głos. Skarga to straszna, jęk to ostatni, od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń, wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, sterczy ku Tobie błagalna dłoń! O Panie, Panie! Ze zgrozą świata okropne dzieje przyniósł nam czas. Syn zabił matkę, brat zabił brata, mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ, o Panie, oni niewinni, choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, inni szatani byli tam czynni, o, rękę karaj, nie ślepy miecz! I z archaniołem Twoim na czele pójdziemy potem na wielki bój, i na drgającym szatana ciele zatkniemy sztandar zwycięski Twój! Dla biednych braci otworzym serca, winę ich zmyje wolności chrzest, wtenczas usłyszy podły bluźnierca naszą odpowiedź: „Bóg był i jest!”. [7] Wariant 6 Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej do Ciebie Panie zanosimy głos, skarga to straszna, jęk to ostatni, od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń, wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, sterczy ku Tobie błagalna dłoń! I patrzym w niebo, czy też ze szczytu sto słońc nie spadnie wrogom na znak? Cicho i cicho pośród błękitu, jak dawniej buja swobodny ptak. Owóż w zwątpienia strasznej rozterce, nim naszą wiarę ocucim znów, bluźnią Ci usta, choć płacze serce: sądź nas po sercu, nie podług słów! O Panie, Panie! ze zgrozą świata okropne dzieje przyniósł nam czas. Syn zabił matkę, brat zabił brata, mnóstwo kainów jest pośród nas. Ależ o Panie, oni niewinni, choć naszą przyszłość cofnęli wstecz. Inni szatani byli tam czynni, o, rękę karaj, nie ślepy miecz! [8] Wariant 7 Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej do ciebie, panie, bije ten głos, skarga to straszna, jęk to ostatni, od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń, wiecznie, jak pomnik twojego gniewu, sterczy ku tobie błagalna dłoń! Ileż to razy tyś nas nie smagał, a my ze świeżych nie zmyci ran znowu wołamy: „On się przebłagał, bo on nasz Ojciec, bo on nasz Pan!” I znów powstajem w ufności szczersi, a za Twą wolą zgniata nas wróg i śmiech nam rzuca jak głaz na piersi: „A gdzież ten ojciec, a gdzież ten Bóg?” I patrzym w niebo, czy też ze szczytu sto słońc nie spadnie wrogom na znak? Cicho i cicho pośród błękitu, jak dawniej buja swobodny ptak. Owoż w zwątpienia strasznej rozterce nim naszą wiarę ocucim znów, bluźnią ci usta, choć płacze serce: sądź nas po sercu, nie podług słów! O panie, panie, ze zgrozą świata okropne dzieje przyniósł nam czas, syn zabił matkę, brat zabił brata, mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ, o panie, oni niewinni, choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, inni szatani byli tam czynni, o, rękę karaj, nie ślepy miecz! I z archaniołem Twoim na czele pójdziemy potem na wielki bój i na drgającym szatana ciele zatkniemy sztandar zwycięski Twój! Dla błędnych braci otworzym serca, winę ich zmyje wolności chrzest, wtenczas usłyszy podły bluźnierca naszą odpowiedź: „Bóg był i jest!” [14] Wariant 8 Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej Do Ciebie, Panie, bije ten głos. Skarga to straszna, jęk to ostatni, Od takich modłów bieleje włos. My już bez skargi nie znamy śpiewu, Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń, Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, Sterczy ku Tobie błagalna dłoń. Ileż to razy Tyś nas nie smagał, A my ze świeżych nie zmyci ran, Znowu wołamy: ,,On się przebłagał, Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!” I znów powstajem w ufności szczersi, A za Twą wolą zgniata nas wróg I śmiech nam rzuca jak głaz na piersi: „A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?” I patrzym w niebo, czy też ze szczytu Sto słońc nie spadnie wrogom na znak? Cicho i cicho pośród błękitu, Jak dawniej buja swobodny ptak. Owóż w zwątpienia strasznej rozterce, Nim naszą wiarę ocucim znów, Bluźnią Ci usta, choć płacze serce, Sądź nas po sercu, nie podług słów! O Panie, Panie! Ze zgrozą świata Okropne dzieje przyniósł nam czas, Syn zabił matkę, brat zabił brata, Mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ, o Panie, oni niewinni, Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, Inni szatani byli tam czynni, O, rękę karaj, nie ślepy miecz! I z archaniołem Twoim na czele, Pójdziemy potem na wielki bój, I na drgającym szatana ciele Zatkniemy sztandar zwycięski Twój! [20] Informacje dodatkowe Pieśń powstała w marcu 1846 r. po upadku Powstania Krakowskiego, zakończonego „Rabacją galicyjską” – krwawą rzezią szlachty polskiej i spaleniem 500 dworów przez chłopów z poduszczenia zaborcy austriackiego. Na czele „rabacji” stał Jakub Szela, jak później się okazało, agent austriacki[15]. Wstrząśnięty tymi wydarzeniami 19-letni kompozytor Józef Nikorowicz (1827–1890) stworzył „Chorał”. Po niedługim czasie, młody lwowski poeta, Kornel Ujejski (1823–1897), zainspirowany sugestywną muzyką utworu, z którą zapoznał go sam kompozytor, napisał do niej tekst[7]. Słowa stanowiły dziesiątą część z cyklu zwanego „Skargami Jeremiego” i zostały opublikowane osobno 2 kwietnia 1848 r. we Lwowie[12]. Szczególne znaczenie i popularność pieśń osiągnęła w okresie Powstania Styczniowego. Po powstaniu śpiewano ją jako hymn narodowy podczas manifestacji patriotycznych, a także w kościołach. Władze państw zaborczych, świadome roli, jaką w budzeniu uczuć patriotycznych i dążeń wolnościowych spełniał ten utwór, wydały zakaz jego wykonywania. Najsurowiej był respektowany w zaborze pruskim, gdzie ogłoszono najwięcej wyroków skazujących za granie lub śpiewanie tej pieśni. W czasie drugiej wojny światowej melodia „Chorału”, nadana przez radio Londyn, stanowiła umowny sygnał do rozpoczęcia Powstania Warszawskiego[7]. |